piątek, 17 maja 2019

Dziękuję...

Moja wymiana powoli dochodzi końca. Za kilkanaście dni wracam do Polski, do domu. Nie będę pisać, jak się czuję przed powrotem.
Przynajmniej nie w tym poście.
W tym poście będę dziękować. Za wszystko.
Zacznę od samego początku.
Pamiętacie Carycę??

Najpierw chce podziękować tobie. Gdybyś mi nie pomagała, nie dałabym rady na tej wymianie. Pomimo, że kłóciłyśmy się ty byłaś gotowa mi pomóc. Zawsze mogłam liczyć na twoją dobrą radę. Dziękuję, że byłaś i nie dawałaś mi się poddać.

Moja kochana Mądrala...
Tobie o dziwo zawdzięczam wiele. Byłaś moją przyjaciółką w podstawówce, a po mojej zmianie szkoły nasz kontakt zmalał, a pomimo tego, gdy napisałam do ciebie, odpowiedziałaś. Odliczałaś dni razem ze mną i słuchałaś jak bardzo nie daję rady. Jak już chcę wracać.  Dziękuję, że na mnie czekasz, że próbujesz każdą złą rzecz obrócić w żart i za ten super tekst:
-Kopnij ich na pożegnanie w dupę

Zdziwię was wpisując tutaj tą osobę, ale chce podziękować swojemu ex.
Tak szczerze. Gdybym ciebie nie poznała, prawdopodobnie trudniej byłoby mi nauczyć się hiszpańskiego. Aż mnie dziwi, że to piszę, ale dziękuję. Dziękuję, że nauczyłeś mnie podstaw tego języka.

Oye Loco. Dziękuję. Nie mam słów na to co dla mnie zrobiłeś.  Pomimo, że miałeś swoje problemy nie zostawiłeś mnie. Próbowałeś odwrócić moją uwagę od tego jak beznadziejnie się czułam, za jakiego potwora się uważałam. Dziękuje za twoje słowa i pociechę, za uświadamianie mnie, że nie jest ze mną tak źle. Za bycie moim przyjacielem.

Loca...
Jesteś i będziesz dla mnie ważna. Nie ważne gdzie będę. Zawsze będziesz w moim sercu. Dziękuję, że pomogłaś mi z moim sercem i za każdą naszą rozmowę. Dziękuję, że zabrałaś mnie na lody kiedy miałam złamane serce, że kiedy myślałam, że nie dam rady, ty zabrałaś mnie, wyciągnęłaś na miasto.
Dziękuję ci za to leche con que???

"Ten normalny"
Najdziwniejsze przezwisko jakie komuś dałam.
Dziękuję za wiele. Dziękuję, że kazałeś złożyć mi obietnicę. Dziękuję ci za twoje wyczucie i że widziałeś dokładnie kiedy do mnie napisać. Dziękuję, że się o mnie troszczyłeś. Po mimo, że mnie nie znałeś.

wtorek, 9 kwietnia 2019

Głupota? W sumie nie wiem

Kiedyś pisałam post o pewnej osobie, która mi pomogła. Oczywiście nie będę o tej osobie drugi raz pisać. Po prostu sprostuję sytuację jaka wyszła z naszej znajomości.
W Ekwadorze na bardzo krótki czas miałam chłopka. Szybko z nim zerwałam mówiąc mu, że kobieta też ma serce i nie powinien traktować nikogo jak zabawkę.
Szczerze?
Nie wiem, czy to prawda, czy kłamstwo, ale gdybym miała wybrać pomiędzy powrotem do niego a utonięciem.
Z przykrością stwierdziłam bym, że to byłby ostatni wpis.
To nie tak, że nie jestem mu wdzięczna za to co zrobił.
Po prostu jaki sens jest wracać do tego, co powinno już nie wracać?
Najgorsze co mnie przez to spotkało, to zdeptanie cierni, które pilnowały mojego serca przed zakochaniem.
Tak naprawdę już wtedy powinnam się wycofać z moim sercem i poczekać, aż ciernie znowu urosną, ale tego nie zrobiłam.
Informacja o tym, że zerwałam z chłopakiem rozeszła się po szkole bardzo szybko. Nie zdziwiło mnie to. W sumie spodziewałam się tego.
Ale było coś czego się nie spodziewałam.
Nie spodziewałam, się że po równych dwóch tygodniach odnowię swoją starą znajomość.
Z czasem zostaliśmy przyjaciółmi, a później zaczęło mi na nim zależeć jak na kimś więcej, ale wmówiłam sobie, że jest dla mnie jak brat.
Fakt, który został stwierdzony:
Powinnam dostać nobla za umiejętność okłamywania wszystkich. Nawet siebie.
Z czasem zrozumiałam, że zależy mi na nim bardziej niż przyjacielu. Rozmawiałam o tym z moją przyjaciółką.
Zawsze kojarzyła mi się z wszystkim zwariowanymi sytuacjami, więc idealne przezwisko dla niej będzie Loca.
Wracając do historii.
Ona powiedziała mi, że powinnam mu powiedzieć prawdę. Ale wyobraźcie sobie:
Po pierwsze
Za około sto dni miałam wracać do Polski
Po drugie
Jak się później okazało, podoba mu się inna dziewczyna
Po trzecie
Nie chcę niszczyć naszej przyjaźni
Patrząc na te trzy punkty powiedzcie mi:
Czy nie lepiej stać z boku i próbować cieszyć się ich szczęściem?
Wtedy myślałam, że dam radę.
Zapominając, że moje serce, wokół którego nie odrosły ciernie, wciąż jest podatne na ból, postanowiłam mu pomóc. Nie słuchałam przyjaciółki, że mogę zostać zraniona. Po prostu stałam przy nim. Jak głupia mu pomagałam. Jak głupia przywiązywałam się do niego coraz bardziej.
Byłam głupia.
Ale nie żałuję niczego.
Nawet dnia kiedy pierwszy raz zobaczyłam ich razem.
Było jakieś małe trzęsienie i wszyscy przerażeni wybiegli z klas w kierunku miejsca zbiórki, oprócz mnie i mojej koleżanki. My dwie spokojnie sobie spacerowałyśmy, rozmawiając i śmiejąc się. Kiedy doszłyśmy na miejsce, podeszłyśmy do jednego z nauczycieli, żeby wpisać się na listę obecnych, po czym wróciłyśmy do spacerowania.
Nigdy nie zapomnę, jak na nią patrzył.
Jak przytulał ją, tak jakby była najsłabszą osobą na świecie.
Jak obchodził się z nią jak z lalką.
Stanęłam jak wryta.
Usłyszałam jak tłucze się szkło. Pomyślałam, że jakieś okno się rozbiło, ale nikt nie krzyczał, ani nie piszczał ze strachu.
Po chwili zrozumiałam, że to mojej serce. Chciałam upaść na ziemię i zbierać odłamki szkła, ale jak mam zbierać coś co nie istnieje?
Nie czekając aż się rozpłaczę na środku boisk, odwróciłam się w stronę Loci. Kiedy stałam obok niej, od razu ją przytuliłam i się popłakałam. Nie wiem jak, ale ona od razu zrozumiała co się dzieje.
Płakałam cicho i słuchałam jak okłamuje wszystkich. Słuchając jak wszystkim mówi, że płaczę, bo tęsknię za domem. Zrozumiałam coś.
Coś co na pewno nie ucieszy mojej mamy.
Coś przykrego.
Zrozumiałam, że muszę zacząć kłamać, żeby się nie dowiedział prawdy.
Kiedy wróciłam do domu, nie miałam siły zjeść do końca obiadu, a jak odeszłam od stołu to od razu zamknęłam się w pokoju.
Cały dzień leżałam w łóżku, w sportowym staniku, rozpinanej bluzie i krótkich spodenkach.
Patrzyłam w sufit, modląc się, żeby do mnie nie napisał.
Jak bardzo zabolała mnie wiadomość od niego, a później informacja, że w sumie wszystko idzie bardzo dobrze.
Nawet pisząc o tym wspomnieniu i tej wiadomości mam załzawione oczy. Trochę przykre, ale nie zmienię tego, że mam takie serce.
Trudne było udawanie, że wszystko jest okej.
Nie przespałam tej nocy. Słuchałam muzyki i myślałam co powinnam zrobić.
Przez następny tydzień unikałam go jak ognia. Starałam się nie pisać z nim dużo i zaczęłam rozważać uciecze.
Dostałam propozycje wolontariatu. Powiedziano, mi że jeżeli pójdę na wolontariat w maju, nie będę chodzić do szkoły i później też do niej nie wrócę. Co się równało z zakończeniem znajomości z chłopakiem, który mi się podoba.
Loca doradziła mi żebym ochłonęła, a potem pomyślała co zrobić.
Po tygodniu ochłonęłam i odpisałam na jego wiadomości, w których nie świadomie mnie ranił.
Najgorsze jest, to że kiedy do mnie pisał "mój potworze", albo "najpiękniejsza blondynka" to dawał mnie nadzieję. Nadzieję którą dawno powinnam stracić.
Tak naprawdę dalej boje się że mogę zranić swoje serce, które już i tak wycierpiało, ale nie zostawię przyjaciela. Za bardzo mi na nim zależy.


Pisała wasza

Snow/TaInna



piątek, 1 marca 2019

Czasa na zabawę!!!

Na pewno lubisz imprezy, a jak nie ty to na 100% znasz kogoś kto je wielbi. Ja osobiście należę do tej części społeczności, która lubi się zabawić.
Informacja że zmieniłam host rodzinę szybko się rozeszła po szkole. Od razu dostałam tysiąc jak nie milion pytań typu: "Dlaczego zmieniłaś rodzinę?" , "Stało się coś?" itp. itd.
Jedna z moich bliższych koleżanek zapytała mnie się czy przypadkiem nie jestem fanką imprez.
Będąc w Ekwadorze przez prawie pół roku nie poznałam nikogo, a na takich fiestach, jak to nazwała moja koleżanka, jest mnóstwo ludzi z całego miasta. Od razu pobiegłam do mojej host mamy z pytaniem czy mogę iść na przyjęcie. Nigdy nie uwierzysz jak bardzo się ucieszyłam kiedy pierwszy raz w czasie mojej wymiany usłyszałam "tak". Jak głupia zaczęłam skakać po całej kuchni.
Wyobraź sobie. Całe sześć miesięcy nic nie robisz, bo ci nie pozwalają i naglę po takich problemach nareszcie możesz wyjść ze znajomymi czy na imprezę. Uwierz to duże szczęście dostać namiastkę wolności.
Wracając do historii.
Dostałam tylko jeden warunek, a dokładniej. Ktoś miał mnie odwieźć do domu.
Myślałam, że to nie będzie takie trudne i miałam rację.
Pojechać miałam ze wszystkimi autobusem, a wrócić z koleżanką.
To jest moment w którym ona dostaje przezwisko, ale nie jest tego świadoma. Nazwijmy ją Organizatorką. Idealnie do niej pasuje.
Z czasem okazało się że ona organizuje tą imprezę i zapytała się czy mogę zostać promotorem. Zgodziłam się. Miałam mnóstwo zabawy. Poznawałam ludzi, których nigdy nie spotkałam.
Okazało się, że dużo ludzi mnie zna i kojarzy. Dostałam jeszcze więcej zaproszeń na jakieś spotkania, albo imprezy okazjonalne
W dzień imprezy zdziwiona zauważyłam, że Organizatorka chodzi zdenerwowana. Wszyscy mówili mi, że to stres i nic więcej. Szkoda, że nie powiedziano mi, że ten stres jest z jakiegoś większego powodu, a nie tylko imprezy.  
Time speeeeeeeeeak
Wiem nie ma czegoś takiego na postach, ale musiałam to wpisać. Po prostu mi się to podoba.
Wracając do tematu. Na miejscu skąd miałam pojechać z koleżankami na imprezę byłam pierwsza. Wiesz ten ekwadorski czas. Po pół godzinie przyszła moja pierwsza koleżanka. Razem czekałyśmy jakieś dziesięć minut, kiedy jej telefon zaczął dzwonić. Odeszła na chwilę, żeby w spokoju porozmawiać.

środa, 26 grudnia 2018

Zawsze jest upadek

Długo mnie tu nie było. Głównie z jednego powodu. Zmieniałam rodzinę. Zajęło mi to prawie miesiąc. A wszystko co działo się w czasie tego miesiąca było jednym wielkim żartem.
Nie wiem jak można w ogóle do czegoś takiego dopuścić.
Całą zmianę rodziny zaczęłam od prostego e-maila do organizacji. Napisałam jak się czuję i co mi się nie podoba z rodziną. Na następny dzień dostałam odpowiedź, że bardzo im przykro, ale oni nie mogą z tym nic zrobić i żebym napisała do mojego wolontariusza. Mówiąc mój wolontariusz mam na myśli osobę, która zajmuje się osobami na wymianie w danym mieście. Organizuje dla nas rożne spotkania i ''pomaga'' kiedy tego potrzebujemy.
Jakie to przykre kłamstwo.
Ich słowo pomoc mija się z znaczeniem mojego.
Dwa dni później wysłałam do mojego wolontariusza wiadomość. Odpisała mi, że rozmawiała z moją host mamą i że według niej nic się nie dzieje.
Jak to przeczytałam uderzyłam się w twarz z otwartej dłoni. We dwie stwierdziły, że mam się dobrze bez pytanie MNIE o zdanie. Spoko?
Od razu napisałam, jej że to nie prawda. Czekałam na odpowiedź tydzień. Nic nie dostałam. Nie, sorry, dostałam coś od mojego wolontariusza. Słyszysz? Ja też nic nie słyszę. Bo właśnie to dostałam. Ciszę. Byłam ignorowana. Zaczęłam codziennie pisać krótkie wiadomości do niej. Nie dostałam od niej żadnej informacji.
Rozumiem. Nie pisać przez tydzień, bo szuka się rozwiązania, ale ja czekałam trzy tygodnie. TRZY TYGODNIE. Jaka odpowiedzialna organizacja zachowuje się w ten sposób?
W ogóle nie myślano o moim zdrowiu psychicznym. Byłam ignorowana.
Dopiero po miesiącu od napisania do organizacji e-maila, dostałam telefon. Okazało się, że mam zmienić host rodzinę.
Ale coś ty. To nie z powodu moich wiadomości, których wysłałam tonę. To z powodu moich pierwszych host. Oni napisali do mojego wolontariusza z prośbą o zmianę rodziny dla mnie.
Już tłumaczę dlaczego napisali.
Chodziłam na treningi koszykówki. Usłyszałam plotkę, że moja host mama sprawdza czy chodzę na te treningi i po tym jak mój host tata jedzie do pracy ona przyjeżdża autobusem do mojej szkoły i się wypytuje czy byłam na treningu. To była plotka. Nie wiedziałam czy to prawda, ale chciałam wiedzieć czy to prawda.
Postanowiłam na mały przekręt.
Powiedziałam, że idę na trening, a tak naprawdę poszłam robić projekt do kolegi. Oczywiście moja host mama naprawdę poszła sprawdzić czy jestem na treningu. Później się okazało, że robi zdjęcia z ukrycia mojemu trenerowi, a jeszcze później, wszystkim moim znajomym.
Przesadziła.
Na następny dzień dostałam telefon. Zapytano mnie dlaczego to robiłam. Grzecznie wytłumaczyłam i opowiedziałam całą historię. Oczywiście nie zapomniałam dodać, że moja host robiła zdjęcia moim znajomym.
Rodzinę zmieniłam w ciągu tygodnia. Co mnie bardziej zdenerwowało to brak zgodności informacji, które dostała. Moja host rodzina mówiła jedno, a organizacja drugie.
Nie żałuje tego co zrobiłam. Jestem szczęśliwa. Gdybym cofnęła czas zrobiłabym to samo.

To jest historia mojego upadku. 

Pisała Wasza
Snow/TaInna




czwartek, 15 listopada 2018

Pomoc

Wiecie jak to jest kiedy jesteście na samym dnie i wydaje się wam, że nie da się już odbić.
Tracicie siłę, nie możecie rano wstać z łóżka, nie chce wam się walczyć o nic. Nagle wasz kolorowy świat staje się szary i ponury.
Tak się czułam. Mało osób mogłoby się spodziewać, że ja tak skończę. 
Ta co zazwyczaj pociesza i stara się uśmiechać. Ta co sarkazmem rozbawia i swoimi wadami się cieszy. Pierwszy raz w życiu w wieku siedemnastu lat nie dałam rady. Nie dałam rady nawet udawać, że się uśmiecham, że nic się nie dzieje.
Poddałam się. 
Od dłuższego czasu nie dawałam rady wstawać. Jak słyszałam budzik chciało mi się płakać.
W tym czasie poznałam pewną osobę.
Chłopaka. 
Zaopiekował się mną. Pokazał mi, że dam radę się odbić.
Zamiast mnie zostawić pocieszał mnie. Stał obok i po prostu był.
Czasami kiedy wychodziliśmy na miasto potrafił stanąć i zapytać się mnie dlaczego jestem smutna. Nie ważne było że cały czas się uśmiechałam. On po prostu mnie przytulał i kazał płakać.
Jestem mu wdzięczna.
Dużo dla mnie zrobił.
Ale obiecuje mu jedno. Nie ważne co się stanie jutro. Nie martwię się, że może go już obok mnie nie być. Nawet jeżeli mnie zostawi, nie będę zła. Nie interesuje mnie to. On zawsze będzie w mojej pamięci i zawsze będzie miał swoje miejsce w moim sercu.
Jeżeli to czytasz. Zapamiętaj. 
Jestem słaba. Jestem naiwna. Jestem łatwowierna.
Zniszczyłeś mur mojego serca więc teraz o nie dbaj. Ponieś konsekwencje swojego czynu.

Ten wpis jest krótki. Jest on do konkretnej osoby, ale też do innych czytelników.
Nie ważne co się stanie ale zawsze jest ktoś kto pomoże wam znaleźć światło w tunelu. Nawet jeżeli myślicie, że tunel jest długi a po drodze nie ma nawet lampki. Ta osoba ci pokaże, że ta lampka tam jest, a nawet jak nie dacie rady jej włączyć, to zrobi to za was.

Pisała wasza
Snow/TaInna

niedziela, 21 października 2018

To co? Lecimy?

Wiesz jak to jest, kiedy wszyscy wokół ciebie panikują, a ty jako jedyna osoba stoisz w miejscu i nic nie robisz.
Podam taki przykład.
Terroryści atakują miasto. Jesteś w centrum całej sytuacji, ale zamiast uciekać ty stoisz w miejscu i nic nie robisz. Po prostu patrzysz na ludzi wokół ciebie jak uciekają, jak krzyczą ze strachu, jak błagają o pomoc.
Dziwne prawda? Może moja sytuacja przed wyjazdem na wymianę nie wyglądała, aż tak fatalnie, ale wciąż byłam jedyną osobą, która nie odczuwała lęku, a wokół mnie wszyscy uświadamiali mnie jak bardzo to niebezpieczne. W końcu jadę na całkowicie inny kontynent.
Po prostu nie dowierzałam, że lecę na wymianę.
Były tylko dwie sytuacje, które wytrąciły mnie z mojego spokoju.
Jedna z nich była wywołana pewną, ale nie tak straszną jak się później okazało pomyłką.
Miesiąc przed wylotem dostałam informacje, że dzień wylotu został pomylony i wylatuje wcześniej niż inni uczestnicy wymiany. Nie przestraszyło mnie to. Byłam bardziej zdenerwowana niż przestraszona. Później wytłumaczono mi jak będzie wyglądał mój dodatkowy dzień w Ekwadorze. Miałam pojechać do rodziny zastępczej na jeden dzień. Teraz jak myślę o tej sytuacji, to mam same dobre odczucia. Nie żałuje, że poznałam tych ludzi.
Druga bardziej bolesna sytuacja była związana z dniem wylotu.
Mamo jeżeli to czytasz proszę omiń tą część.
Dzień przed wylotem ja, moi rodzice i Pędzel pojechaliśmy do Warszawy. Pożegnałam się tam z kilkoma osobami, spędziłam ostatni wieczór z moją rodziną w Polsce, ogólnie miałam miły czas. Wszystko zaczęło się w nocy. Nie mogłam spać. Myślałam nad tym co się stanie i co się działo. Nie rozumiałam dlaczego wszyscy wokół mnie tak bardzo stresują się moim wyjazdem. Przecież miałam wrócić za dziesięć miesięcy.
Kiedy następnego dnia rano miałam się pożegnać z rodziną, nie umiałam tego zrobić.
Wróćmy do przykładu z terrorystami. Pamiętasz ten przykład? No raczej. Przecież opisałam go parę akapitów wyżej.
Więc jak pamiętasz miasto jest atakowane przez terrorystów, a ty stoisz w samym centrum sytuacji i nic nie robisz. Dodajmy do tego coś jeszcze.
Stoisz w samym centrum ataku, ludzie uciekają. W tłumie uciekających ludzi widzisz najważniejszą dla ciebie osobę. Mama, tata, brat, siostra może przyjaciel albo przyjaciółka. Nie wiem. Wybierz sam, ale tak żebyś później żałował. Tak żeby ciebie to bolało.
Osoba którą wybrałeś jest wyciągnięta z tłumu i brutalnie rzucona na ziemię. Widzisz jej ból, ale nie możesz się ruszyć. Nie wiesz dlaczego. Terrorysta wyciąga broń i przykłada ją do czoła tej osoby. Chcesz krzyczeć, ale to nie możliwe. Ta osoba zaczyna płakać i błagać o litość. Przecież nic nie zrobiła. Więc dlaczego ona ma umrzeć?
W końcu terrorysta strzelił. Ciało wybranej przez ciebie osoby upada na ziemię martwe.
Co czujesz widząc jej śmierć? Właśnie przed twoimi oczami umarła osoba, którą kochasz. Już jej nie zobaczysz. Ani jej łez, ani uśmiechu. Ta osoba zniknęła w momencie strzału. To wina tego terrorysty. On zabił twoją ukochaną osobę. Odebrał ci ją.
Usiądź teraz i pomyśl o tej sytuacji. Wyobraź ją sobie sam. Tak jakbyś naprawdę tam był i to widział.
Mam nadzieję, że odczuwane przez ciebie emocje to gniew i smutek. To są emocje które ja odczuwałam w dniu wylotu.
Gniew, że moje pożegnanie z rodziną nie było prawidłowe. Przecież po szybkim pa i pomachaniu uciekłam za bramki by nikt nie widział jak płacze. Nie tak powinnam się pożegnać. Żałuje, że nie zrobiłam tego jak powinnam.
A smutek? Dlatego, że nie zobaczę moich prawdziwych rodziców przesz dziesięć miesięcy. Na początku nie wydawało się to tak dużo, ale później uświadomiłam sobie jak długi to czas. 
Potem doszedł też strach. Nie bałam się nieznanego. Bałam się, że ludzie których kocham mnie zapomną i zaczną ignorować. 
Tak wyglądały moje ostatnie dni w Polsce.

Pisała waszA
Snow/TaInna

piątek, 28 września 2018

Początek

Może zacznę od tego jak w ogóle się dostałam na wymianę?
Cała historia nie jest bardzo skomplikowana.
Rok temu moja przyjaciółka, którą zazwyczaj nazywam Carycą, aplikowała do organizacji, która organizuje wymiany do Stanów Zjednoczonych. Na jej nieszczęście nie udało jej się dostać. Pamiętam jak bardzo płakała.
W tym roku postanowiłam aplikować razem z nią. Caryca podała mi kilka organizacji.
Próbowałam z Flexem i kilkoma innymi organizacjami. Nie miałam szczęścia. Nie dostałam się nigdzie.
Z czasem mój tata zaproponował mi, żebym poszukała czegoś innego. Może wymianę do Holandii, albo jeszcze gdzieś indziej. Stwierdziłam, że to nie jest zły pomysł. Od razu zaczęłam szukać. Po godzinie znalazłam. Organizacja prowadziła wymiany nie tylko z dwoma czy trzema krajami, a ponad dwudziestoma. Oczywiście w proponowanych krajach mieli również Stany Zjednoczone.
Nic nie mówiąc rodzicom zaczęłam wypełniać arkusze. Tydzień później poszłam do kuchni z plikiem kartek i poprosiłam, żeby się podpisali. Kiedy przeczytali co im dałam, byli zdziwieni. Może mama była bardziej dumna, a tata zdezorientowany.
Jeżeli kiedykolwiek będziesz chciała lub chciał pojechać na wymianę, błagam nie rób tego za plecami swoich rodziców. Najpierw usiądź z nimi i porozmawiaj. Zaoszczędzicie sobie problemów.
Moi rodzice podpisali wszystko, a już na następny dzień poszłam z zamiarem wysłania aplikacji na pocztę. Pięć minut później byłam z powrotem w domu. Nie ważne, że poczta jest dziesięć minut piechotą w jedną stronę. Nie dałam rady wysłać tej aplikacji. Co śmieszniejsze ja jej nie wysłałam. Po prostu było to dla mnie coś prawie nie możliwego. Musiałam poprosić moją mamę, żeby zrobiła to za mnie.
Wydaje się śmieszne co?
Mogę wam obiecać, że to nie było śmieszne. To było straszne.
Przenieśmy się w czasie do 28.02.2018 roku.
Dokładnie na lekcji chemii dostałam e-maila. Oczywiście po moim doświadczeniu z innymi organizacjami byłam pewna, że nie dostałam się. Jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam, że w następnym tygodniu miałam stawić się w Poznaniu.
Po dziś dzień zastanawiam się jak to możliwe, że moja nauczycielka nie zauważyła, że mój telefon spadł na podłogę?
Wracając do historii. Dokładnie pamiętam kogo spotkałam na rozmowie kwalifikacyjnej i niektóre pytania. ''Co byś zrobiła gdyby...?'' , ''Jakie są twoje obowiązki w domu?'' , ''Czym się interesujesz'' i tym podobne. Siedzieliśmy tam godzinę z hakiem. Kiedy zaczęliśmy się zbierać pani, która prowadziła rozmowę zapytała się mnie czy chce coś zmienić w swoim wyborze krajów. Pomyślałam, że mogę dodać kilka. Miałam wtedy tylko Holandię i Stany Zjednoczone. Postanowiłam zmienić prawie wszystko.
Moim pierwszym wyborem były oczywiście Stany Zjednoczone, potem Ekwador, Argentyna, Holandia, Chile.
Miesiąc później dostałam kolejnego e-maila. Tym razem na poprawie z chemii.
Ale chwila. Co ja robiłam z telefonem na poprawie z chemii? Błagam przecież dobrze wiemy że wszyscy, którzy to czytają kiedyś ściągali i wiedzą jak to wygląda. Mnie bardziej interesuje skąd oni wiedzieli kiedy mam chemie, że napisali do mnie znowu na tej samej lekcji?
Oczywiście nie odczytałam go od razu. No bo przecież przydało by się dobrze napisać tą kartkówkę. Kiedy skończyłam od razu sprawdziłam pocztę.

Dostałam się.

Do Ekwadoru.

Czy się cieszyłam?
Nie.
Byłam zawiedziona.
Boże ludzie kto normalny mając do wyboru USA powtórzę USA, a Ekwador nie wybierze tego pierwszego?
Wspomnę, że ja też jestem nastolatką wychowaną w XXI wieku gdzie wszyscy wielbimy Stany Zjednoczone.
Oprócz mojej mamy nikt się nie dowiedział o wiadomości.
Potrzebowałam czasu. Musiałam zrozumieć. Pogodzić się.
Zajęło mi to tydzień. Kiedy moje emocje opadły i zaczęłam widzieć plusy, a nie same minusy, zrozumiałam.
Powiedz mi ile z nas kiedykolwiek pojedzie do Ekwadoru? Nie wiele. A ja tu będę mieszkać, a nie tylko potwierdzę się w przekonaniu jakie to te Stany nie są. Poznam ludzi, będę małą księżniczką dla moich znajomych w klasie, na uczę się nowego języka, nie tylko potwierdzę się w przekonaniu jakie to te Stany nie są. Oczywiście nie obrażając innych uczestników wymiany.
Zaczęłam informować moich przyjaciół i bliskich. Nie zapomnę jak poinformowałam moją bliską przyjaciółkę Pędzelka.
Weszłam do pokoju trochę smutna. Od razu zaczęła się pytać co się dzieje. Powiedziała, że nie dostałam się do Stanów Zjednoczonych. Zaczęła mnie przytulać i mówić, że nic się nie stało. I wtedy powiedziałam, że za to lecę do Ekwadoru na rok. Zaczęła płakać mi w ramię.
Jeżeli to czytasz Pędzelku to pamiętaj, że Cię kocham.
Z czasem dostałam rodzinę, a potem poleciałam.
I tak znalazłam się na wymianie. Nie szkodzi, że pomyliłam kontynent.
Najważniejsze, że zaczynam nową przygodę.

Pisała wasza
Snow/TaInna

Dziękuję...

Moja wymiana powoli dochodzi końca. Za kilkanaście dni wracam do Polski, do domu. Nie będę pisać, jak się czuję przed powrotem. Przynajmnie...